Dziś mija dokładnie rok od porażki na stadionie we Wrocławiu 0:1 z Czechami i pożegnania naszej reprezentacji z Mistrzostwami Europy. To również nasz ostatni mecz na wielkiej piłkarskiej imprezie, na kolejną szansę występu możemy czekać bardzo długo, bo poziom naszej reprezentacji jest niższy nawet od tej z 2008 roku.. Dokładnie rok temu Polacy z wielkimi nadziejami oczekiwali meczu z naszymi południowymi sąsiadami, którymiał nam dać awans do ćwierćfinału, czyli największe osiągnięcie w historii naszych występów w ME.. Ale wyszło tak jak w ostatnich latach zdołaliśmy się przyzwyczaić. Od początku XII wieku nasza reprezentacja albo nie kwalifikuje się do imprezy (EURO 2004, Mundial 2010) albo odpada już w fazie grupowej (Mundial 2002, EURO 2008 i 2012), więc każdy zadaje pytanie: kiedy w końcu zobaczymy naszą reprezentację na wysokim światowym poziomie, a nie nieudolnie grającą w eliminacjach i remisującą z taką 'potęgą' jak Mołdawia, czy przegrywającą z 'estońską potęgą'. Dużą szansą na gre w mistrzostwach jest EURO 2016, do którego zakwalifikują się aż 23 drużyny. Ale nawet tego nie możemy być pewni, ponieważ przy takiej grze i spadkach w rankingu możemy, a nawet trafimy w przypadku słabych wyników w obecnych eliminacjach do jednego z dolnych koszyków, co znacznie nam utrudni drogę na Francuskie boiska.. A jaka jest tego przyczyna? Słaba drużyna? Na pewno nie, skoro zawodnicy naszej kadry bardzo dobrze spisują się w swoich klubach, a nawet trzech z nich gra w finale Ligi Mistrzów to oznacza, że raczej słabi nie są. Zły trener? Zawsze będę tkwił w przekonaniu, że złe wyniki to nie wina trenera, choć charyzma trenerska gra bardzo dużą rolę. Trener musi być autorytetem, takim był Beenhakker, który potrafił zmotywować naszych piłkarzy do awansu na pierwsze EURO w historii. A jaki jest Fornalik? Nie wątpie, że trenerem jest dobrym, bo świadczy o tym to, że pracując w Ruchu Chorzów w krótkim czasie zdołał z ligowego średniaka zrobić drużynę walczącą o mistrzostwo i europejskie puchary. Ale dla zawodników grajacych za granicą może nie mieć tak dużego autorytetu jak dla naszych ligowców. Wielu innych przyczyn można się jeszcze dopatrywać, ale wniosek jest jeden: Póki nasza reprezentacja nie stworzy zgranego kolektywu to możemy pomarzyć o wielkiej imprezie z naszym udziałem..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz