Stało się to, na co czekałem przed tym meczem - Legioniści w końcu zamknęli usta krytykom i 'polskim ekspertom'. Teraz wszyscy pesymiści, którzy skreślali, wręcz szydzili z Legii przed tym meczem mogą pluć sobie w twarz, bo po prostu zrobili z siebie błaznów. Wróćmy jednak to najważniejszego, czyli do tego, co działo się na murawie. Legia niesiona dopingiem ponad 22 tysięcy kibiców ruszyła ofensywnie na faworyzowanych Szkotów, ale wtedy ich zapęd został niestety nieco skarcony, bo już w 8. minucie efektownym strzałem zza pola karnego popisał się McGregor i to Celtowie wyszli na prowadzenie. Lecz był to ostatni cios zadany przez piłkarzy z Glasgow, a reszta meczu należała wyłącznie do mistrzów Polski. Dwie minuty później Legia przebudziła się z futbolowego koszmaru i Pepsi Arenę w euforię wprowadził niezawodny Miro Radović, który strzelił wyrównującego gola. Dla Legii jeden gol to było za mało, Legioniści byli żądni zwycięstwa i stłamsili Celtic tak, że ten musiał skupić się na defensywie. W 37. minucie znów błysnął Radović i po raz drugi umieścił piłkę w siatce doprowadzając kibiców do jeszcze większej euforii. Pod koniec pierwszej połowy z boiska po faulu na Kucharczyku wyleciał Ambrose i Celtowie byli w jeszcze gorszej sytuacji, bo do szatni schodzili przegrywając i mieli świadomość, że przecież wyjdą z niej w mniejszym gronie. Na drugą połowę Legioniści wyszli z jednym celem 'dobić rywala' i ten cel spełnili, ale nie zaczęło się najlepiej. Albowiem w 58. minucie rzutu karnego nie wykorzystał kapitan 'Wojskowych' Ivica Vrdoljak, który minął piłką prawy słupek o kilka dobrych centymetrów. Na kolejnego gola gospodarze czekali aż do 84. minuty, kiedy to Żyro wykorzystał dośrodkowanie Radovicia i głową pokonał bramkarza gości. Dwie minuty później powinno, a nawet musiało być 4:1, ale znów fatalnie z rzutu karnego uderzył Vrdoljak, który trafił wprost w bramkarza gości. Ale Legia wywalczyła jeszcze czwartą bramkę, a dokładnie zrobił to Jakub Kosecki, który bramkarza pokonał w doliczonym czasie gry i dał Legii solidną zaliczkę przed szkockim rewanżem. Mecz ten to piękna lekcja futbolu, jego piękna i nieprzewidywalności. Bo przecież niektórzy uważali ten mecz za spotkanie Dawida z Goliatem, ale jak widzimy, historia lubi się powtarzać i to Dawid pokonał faworyzowanego Goliata, lecz ten Goliat nie jest już taki jak przed laty to marka jednak zostaje.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 komentarze:
Prześlij komentarz